„Gdybyśmy wiedzieli o tym wszystkim 20 lat temu, to nasz związek wyglądałby zupełnie inaczej…”
Te słowa usłyszeliśmy kiedyś na warsztatach na których opowiadaliśmy o tym, jak możemy wykorzystać DISC* do poprawy relacji.
Bo zazwyczaj jest tak, że na początku różnice nas pociągają. Jesteśmy jak dwie zagubione połówki, które się odnalazły i tworzą jedną całość.
Imponuje nam to, że on jest przedsiębiorczy. Podoba nam się jej spontaniczność. Udziela nam się jego spokój. Jesteśmy zachwyceni jej dokładnością i dbałością o szczegóły.
Z czasem jednak coś się zmienia.
- Nie widzimy już przedsiębiorczości, tylko lekkomyślność i skłonność do ryzyka,
- spontaniczność zamienia się w brak przewidywalności
- zamiast spokoju mamy ciepłą kluchę,
- a dokładność przeradza się w czepialstwo…
I zaczyna nam to przeszkadzać.
Zaczynamy prowadzić mniej więcej takie dialogi:
– Kochanie, umówiłem nas na wieczór ze znajomymi.
– Nie mogłeś mi o tym powiedzieć wcześniej? Przecież wiesz, że nie lubię takich wyjść na ostatnią chwilę…
– Zapytałeś szefa w końcu o urlop? Chciałabym już zaplanować wakacje.
– Daj spokój, to za wcześnie, weźmiemy jakieś last minute.
– I co – będzie jak w zeszłym roku, że wylądujemy pod namiotem?
– Chcę rzucić etat i otworzyć firmę.
– Chyba sobie żartujesz! Nie stać nas na taki stres teraz, ja chcę w końcu mieć spokojne życie…
Za tymi różnicami stoi coś więcej niż dobra lub zła wola naszego małżonka czy bliskiej osoby. To sposób myślenia, postrzegania świata. Jeśli próbujemy pominąć wiedzę o tych różnicach dogadując się walimy głową w mur. I niby obie strony chcą się dogadać, niby chcą się zrozumieć ale za nic w świecie nie można znaleźć porozumienia.